Jeden z radzieckich biologów jeszcze w latach trzydziestych najzupełniej przypadkowo dokonał niezwykłego odkrycia. Kiedy rozlany kwas solny spalił żywą gałąź na płytce specjalnego preparatu, pojawił się nagle błysk światła. Do tego dziwnego zjawiska uczeni powrócili z pełnym zaangażowaniem dopiero w ostatnich latach. Wiadomo, że wszystkie żywe istoty wysyłają w przestrzeń światło dawkowane równomiernie. Ale w momencie śmierci światło to przybiera postać eksplozji. Najwięcej światła emitują ludzie. Może jest to ich doskonały sposób porozumiewania się, lepszy niż mowa, język do tej pory nierozszyfrowany? Może tylko w tym języku da się powiedzieć wszystko to, co jest najważniejsze, szczególnie wtedy, gdy się przekracza granicę między życiem a śmiercią.
. . .
Droga ta przypomina pewną formę tektoniczną ciągnącą się poprzez pustynię Kalifornii równolegle do brzegu Pacyfiku, znaną jako uskok San Andreas. Jest to miejsce styku dwóch wielkich płyt tektonicznych, z których jedna rozciąga się pod kontynentem amerykańskim, druga — pod Pacyfikiem. Próba komunikacji między tymi dwoma światami mogłaby się objawić kataklizmem, największym w dziejach Ziemi.
. . .
Góra jest nieskończenie daleko i że stopniowo zamienia się ona w swą własną poświatę. Jest to góra stworzona ze światła, góra, która umiera, albo góra święta.
. . .
Niektórzy ludzie mają zdolność przesuwania przedmiotów na odległość. Nauka nie potrafi wytłumaczyć tego fenomenu.
Jerzy Ludwiński, «Impresja», 1978, tekst, fragment